Niezatytułowana gra o gęsi to produkcja zdecydowanie ciekawa, nietypowa pod pewnymi aspektami i pełna wisielczego humoru. Pierwsze, co przychodzi mi na myśl, gdy myślę o tej produkcji, to słowo "okropny", ale nie w takim znaczeniu, jak może wam się wydawać, bo okropni to tu jesteśmy MY. Co więcej, sprawi nam to niemałą radość.
Jako nieustraszona gęś przemierzamy przygotowany sandboxowy świat, czyniąc to, co na porządne ptaszysko przystało. Szerzymy chaos! Demolowanie, sianie postrachu, kradzieże, czy najogólniej rzecz ujmując, uprzykrzanie życia prostym obywatelom to nasza gęsia MISJA! Śmiałabym nawet powiedzieć, że w całokształcie odczuwamy dziecinną radość z zabawy w tej piaskownicy.
Występki w kolorowych barwach
Podczas wszystkich aktów wandalizmu, jakie popełniamy w tytule, będziemy mieli okazję zetknąć się z szatą graficzną znaną na rynku i miłą dla oka. W miasteczku pełnym tabliczek demonstrujących poglądy „anty gęsiowe” będziemy spotykać się z kolorową, pełną życia i minimalistyczną oprawą wizualną. Stwarza to zauważalny dysonans do naszych poczynań i wprowadza zabawny nastrój do chociażby drobnych kradzieży z osiedlowego sklepu.
Ogrodnik ewidentnie ma nas dość.
Dzięki prostej grafice i dostępności tytułu bawić może się prawie każdy!
Uwagę na to zwrócą posiadacze mniej rozbudowanych maszyn, którzy nie napotkają ściany nie do przejścia, uniemożliwiającej im dostęp do świetnej zabawy, znaczy się do legalnych wandalizmów. Zresztą tytuł jest dostępny nie tylko na komputery osobiste, bawić się możemy na konsolach Playstation 4, Playstation 5, Xbox One i Nintendo Switch.
Lekkie problemy ze sterowaniem? Kogo to interesuje! Ważne, że można gęgać bez ograniczeń!
Jeżeli chodzi o sterowanie, to najważniejsza jest tu dostępność dedykowanego przycisku UWAGA! Do gęgania! Honk! Honk! Jeśli więc nie po drodze wam z zadaniami, to możecie zahonkać tych już i tak nerwowych przedstawicieli gatunku ludzkiego. Chyba że macie ochotę pomachać sobie skrzydełkami, demonstrując swój GOOSE POWER! Tak, od tego też jest dedykowany przycisk. Przy założeniu, że wasza gąska zechce się słuchać waszych poleceń i nie odbije w bok. Sterowanie bywa wredne, miewałam wrażenie, że ptaszysko usilnie nie chce iść do przodu. Dla odmiany czasem gąska blokowała się o elementy otoczenia i odbijała w losowy bok.
Witamy w piaskownicy! Oto Honk lista i cele do wypełnienia, miłej zabawy.
Kiedy jednak w pełni zawładniemy nad białą bestią, okaże się, że rozgrywka nie jest trudna, a co za tym idzie, nie ma dokładnych instrukcji postępowania. Nie zaznacie tu rozkazów typu "idź tu! Skocz tam!" Pozostaje nam tylko zeszyt wypełniony podpunktami, które rozwiązujecie w dowolnie gęsi sposób, a jak je skończycie, możecie pobawić się w dodatkowe zlecenia. Ostatecznie nasza „honk lista” (ukraść marchewkę - honk! Wystąpić w telewizji - honk! Oblać ogrodnika wodą - honk!) nie stawia przed nami niewykonalnych zadań, każdy podpunkt z zeszytu jest prosty do wykonania.
Reakcje naszych „ofiar” zostaną z nami na dłużej!
Natomiast reakcje nieszczęśników, którzy są zmuszeni do pogoni za wredną gęsią, która to wpadła na pomysł kradzieży okularów, są wyjątkowe i zapadają w pamięć! Żeby nie być gołosłowna, jestem pewna, że zabawa z postaciami, którym rozrzucałam wszystko, co się dało, nie uleci z moich wspomnień przedwcześnie. I nie, to nie było na liście zadań do zrobienia, ale sprawiało mi nieopisaną radość, czy dobrze to o mnie świadczy?
Ktoś powiedział bałagan?
Po co uprzykrzać życie mieszkańcom samemu, jak można we dwoje? Podwójne szkody, podwójna radość!
To jednak nie jest najgorsze, wciągnęłam w to mojego partnera, korzystając z możliwości grania w dwójkę na współdzielonym ekranie. Jestem pełna podziwu dla mieszkańców miasteczka, na ich miejscu przeprowadziłabym eksterminację wszystkiego, co gęga w okolicy. Jednak to nie jedyne moje wnioski na temat wspólnego grania w Untitled Goose Game, najważniejszy z nich jest fakt, że tytuł staje się zbyt prosty. Brak tutaj misji specjalnych, dodatkowej zawartości dostępnej tylko dla graczy chcących pobawić się wspólnie. Twórcy oddają nam do dyspozycji wszystko to, co mogliśmy wykonać samemu, fakt, w zespole jest ciekawiej, ale i prościej, co mimo wszystko dodałabym do minusów produkcji.
Te gęsi wiedzą, co to ubrać się z klasą!
Dużo zabawy w małym mieście! Nie widziałeś tego jeszcze honk, honk! Oooo honk, honk!
Całość tego doświadczenia i wszystkie zadania będziemy rozwiązywać w otwartym wielkim świecie. Uwaga! Ostrzegam, padła ironia! Faktem jest, że do czynienia mamy z sandboxem, niektóre części miasteczka są zablokowane, dopóki nie wykonamy odpowiednich czynności z dziennika. Świat stoi jednak przed nami otworem, a sens użycia przeze mnie ironii jest sposobem zwrócenia waszej uwagi na małą skalę poszczególnych lokacji. To jednak nie odejmuje im dokładności wykonania i ogólnej atrakcyjności.
Ogólnie pojęty wandalizm w rytmach klasycznej muzyki
Wiem, że dla wielu możliwość gęgania będzie pretekstem do ciągłego hałasowania i uprzykrzania życia postaciom niezależnym, ale w grze są też inne nutki. I znów tworzy to ciekawy kontrast do naszych poczynań, bowiem przy każdym naszym występku nasze uszy dostrzegą obecność muzyki klasycznej! Prawda, że zadziwiające? A jak dobrze to pasuje! Są to nutki figlarne, energiczne, które nie przeszkadzają w rozgrywce, a wręcz dodają do projekcji świata przedstawionego lekkości.
Ciężkie czyny, lekka atmosfera
Jeżeli powiemy: jako gęś rozwiązuję biednemu, niewinnemu chłopcu sznurówki, w efekcie czego ten upada na beton. Całe zajście wydaje się mocno nieodpowiednie. A jednak robimy to w wirtualnym świecie, przy minimalistycznej, przyjemnej grafice i przy akompaniamencie figlarnej, niewinnej i klasycznej muzyki. Całe zajście staje się w mig żartem, lekką błahostką, zabawą. Złączając to w klamrę, poczułam się jak dziecko podczas zabawy (tak jakoś wyszło) w wojnę na patyki z chłopcami. Niby nie jest to odpowiednia dla dzieci zabawa, a jednak była tylko zabawą.
Jak to jest, że czegoś nie ma, a jednak jest?
Ciekawym aspektem, który specjalnie zostawiłam na koniec, jest fabuła, o której można wręcz rzec, że jest nieobecna. Od samego początku jesteśmy po prostu my w ciele gęsi i miasteczko pełne istot, których życie dane jest nam komplikować. W zasadzie ta zabawa, piaskownica, w której zostawia nas House House, ma tylko jeden motorek napędowy do poruszania się dalej, jest nim samo nękanie mieszkańców. Na dodatek gra jest krótka i oferuje zabawę na parę godzin. Tutaj mogłabym skończyć, tylko że fabuła pojawia się, ale na samym końcu. Kiedy już przejdziemy całą mapę, podniesiemy ciśnienie po równo każdemu, od dziadka z ogródka po bramkarza z baru, poznamy jaki jest cel, sens i tajna gęsia misja!
Gęsi w akcji.
Bawiłam się krótko, ale wybornie!
Bawiłam się zaskakująco dobrze, choć narzekałam na fakt zbyt prostej rozgrywki w dwie osoby przy tym tytule, to mimo to gorąco zachęcam do takiej zabawy. Nic tak nie bawi i nie zbliża do siebie ludzi, jak wspólne akty gęsiego wandalizmu! Warto jest się wybrać na te parę godzin do świata z Untitled Goose Game i choć znów narzekałam na krótką fabułę, to tylko dlatego, że chciałabym więcej! Moją opinię potwierdzają chociażby oceny na platformie Steam: przytłaczająco pozytywne. Zapytacie o moją ocenę w skali od 0 do 10. Otóż, ze względu na świetną zabawę i prześmiane godziny, które poskutkowały zakwasami na twarzy, decyduję się na potężne 9 na 10. NIECH ŻYJE GĘSIA ANARCHIA!